środa, 23 lipca 2014

Rozdział PIĘĆDZIESIĄTY PART II

8 miesięcy później*
Jesteśmy już z powrotem w Californi. Rodzice Justina odwiedzają nas dwa razy w miesiącu. Jest cudownie. Mała została ochrzczona  i jej ojcem chrzestnym został Netan a ciotką chrzestną jego dziewczyna Lauren. Tak! Lauren jest z Netanem. Mój brat w końcu sobie kogoś znalazł. Dzisiaj dzień jak co dzień siedziałam w salonie z małą  oglądając bajki. Mała zaczyna już gaworzyć co jest bardzo słodkie bo pracuje już nad swoim pierwszym słowem. Co do Justina, nie układa nam się ostatnio. Jakiś czas temu ktoś z innego gangu włamał nam się do domu i wziął małą, ale chłopacy zdąrzyli go zabić  zanim by mojemu słoneczku stała się krzywda. Właściwie od tego czasu z Justinem rzadko ze sobą rozmawiamy. Nadal jestem zła na niego, że dopuścił do takiej sytuacji. Zabił człowieka na oczach Naszej Amy i do tego pozwolił żeby ten koleś próbował nam porwać dziecko.
- Justin.- Zawołałam chłopaka kiedy mała zaczęła panicznie płakać.
-Co?- Zapytał wychylając się z framugi kuchni.
- Mała potrzebuje mleka- Odpowiedziałam  biorąc Amy na ręce. Starałam się ją uspokoić co nie było łatwe kiedy krzyczała mi nad uchem.
- Proszę kochanie- Nagle usłyszałam i myślałam że to było do mnie, ale myliłam się. Mówił to do Amy wkładając jej butelkę w rączki. Mała zaczęła pić więc spokojnie mogłam ją położyć, żeby usiadła na kanapie. Kiedy mała wypiła już mleko Justin wziął butelkę odkładając ją do zmywarki, za to ja znów wzięłam małą kładąc ją do łóżeczka.
- Musimy porozmawiać- Wyszeptałam do Justina na co kiwnął tylko głową. Mała już spała więc tylko ją przykryłam.
- Musisz skończyć pracować w ten sposób..
- Co masz na myśli?- Zapytał zdziwiony
- Odejdź z gangu- Powiedziałam niepewnie.
- Nie ma mowy.
- Prawie porwali nam dziecko! Zabiłeś człowieka na oczach naszej córki!-Krzyknęłam odchodząc do salonu.
- Ale wszystko jest w porządku! Małej nic nie jest!
- Mam dość tego! Obiecałeś mi.. Obiecałeś  mi że będziemy bezpieczne, ale ja nie czuje się tutaj bezpieczna!- Ryknęłam dławiąc się łzami.
- Daje wam do kurwy wszystko! Mamy pieniądze, duży dom stać nas na wszystko! A tobie kurwa jeszcze coś nie pasuje.. Staram się jak mogę, żeby niczego nam nie brakowało. Żeby pewnego dnia nie było tak że nie będziemy mieli co włożyć do garnka tak jak ja miałem w dzieciństwie!
- Nie chce pieniędzy, ani takiego domu.. Chce po prostu miłości i chcę czuć bezpieczeństwo.- Zapłakałam osuwając się na kolana. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony po czym wstał.
- Nie skończę tego i nie odejdę z gangu. Pracowałem nad tym pare dobrych lat i nie pozwole by jeden z największych gangów w mieście upadł. Musisz się z tym pogodzić inaczej..- Powiedział na co spojrzałam na niego zapłakana.
-Inaczej co? Inaczej koniec z nami? Dobrze więc wyprowadzam się. Nie będę narażała ani dziecka ani siebie!- Wykrzyknęłam wstając z podłogi. Chłopak spojrzał na mnie  po czym zatrzymał mnie przed pójściem do pokoiku małej.
- Nie dam ci zabrać ode mnie dziecka!- Ryknął na co zadrżałam. Próbowałam przepchnąć się przez niego do pokoju ale na darmo, był za silny.
-Ona jest moja! Nie masz do niej prawa!- Zapłakałam popychając go. Chłopak złapał moje dłonie odpychając mnie od siebie.
- Ja mam rodzinę która pomoże mi wychować Amy. Mam przyjaciół a ty? Nie dasz rady wychować jej sama- Zaśmiał się na co uderzyłam go w twarz.
- Gówno prawda! To ja ją kurwa nosiłam pod sercem przez 9 miesięcy! To ja ją urodziłam i karmiłam piersią! Nie było ciebie przez parę miesięcy kiedy ja nosiłam Amy w brzuchu!- Krzyknęłam i wtedy usłyszałam płacz Amy.  Justin odepchnął mnie wchodząc do pokoiku małej. Wziął ją na ręce bujając delikatnie.
- Daj mi ją, potrzebuje zmiany pieluchy- Powiedziałam próbując wyrwać Jayowi dziecko ale nie pozwolił mi na to omijając mnie i kładąc małą na przewijaku. Rozebrał ją   a ja podałam mu różowo szare body i do tego pampersa.
- Już słoneczko, Tatuś cię przewinął- Wyszeptał całując małą w główkę. Mała zachichotała kładąc swoją główkę w zagłębieniu szyi Justina. PO chwili ponownie zasnęła a chłopak położył ją do łóżeczka.
- Nie odbieraj mi jej proszę. Nie przeżyje bez niej. Kocham ją Justin- Zapłakałam kiedy staliśmy przed łóżkiem naszej księżniczki. Wyszłam z pokoju wchodząc do naszej sypialni, otworzyłam szafę zaczynając się pakować. W jednej chwili zostałam brutalnie popchnięta na ścianę. Justin wpił się w moje usta kładąc ręcę na moich udach i podnosząc mnie.
- Nie chcę się z tobą kłócić, za bardzo cię kocham. Przepraszam - Wydyszał kiedy położył mnie na łóżku.
***6 lat później***

Nasza malutka Amy ma już prawie 7 lat i za dwa miesiące idzie do pierwszej klasy podstawówki. Po naszej ostatniej tak wielkiej kłótni  zaszłam w ciąże i urodziłam bliźniaków. Jasona i Luke. Razem z Justinem jesteśmy bardzo szczęśliwi z naszych dzieci. Do tego wszystkiego nie dawno wzięliśmy ślub i znów zaszłam w ciąże! Ty razem urodziłam znów dziewczynkę Emily. Netanowi właśnie rok temu urodził się syn Jai. Douglas nadal nie pogodził się z tym że nie możemy być razem, nadal mnie kocha.  Justin  dowiedział się o tym że wtedy zdradziłam go z Douglasem. Z początku był zły na mnie ale wytłumaczyłam mu wszystko i chyba zrozumiał, że nie mamy wpływu na to kogo kocha Dougli.
Wszystko układa się nam dobrze.
- Kochanie..-Wymruczał mi do ucha Justin kiedy leżeliśmy w wannie biorąc relaksującą kąpiel.
-Słucham Cię - Mruknęłam siadając okrakiem na chłopaku. Justin jękną cicho przyciągając mnie bliżej.
- Może.. Może byśmy zrobili sobie jeszcze jedno maleństwo?- Zapytał na co omal się nie zakrztusiłam.
-Poczekajmy chociaż aż mały skończy dwa latka.- Szepnęłam wychodząc z wanny. Ubrałam się i tak samo jak Justin zeszłam do kuchni.
***
Nasze życie z Justinem nigdy nie było łatwe, ale zawsze dawaliśmy sobie jakoś radę. W wieku 40 lat z Justinem mieliśmy 6 dzieci, co bardzo nas cieszyło.  W końcu jak u każdego w życiu nadszedł czas na śmierć. Z tego co wiem to nasze dzieci przejęły interes Justina, czyli gang. Do dzisiaj jest uważany jako jeden z naj groźniejszych gangów w mieście.  Do dzisiaj pamiętam te czasy kiedy dopiero poznawałam Justina.  Wszystko wydaję się jak by było wczoraj, ale tak naprawdę te lata minęły już 40 lat temu. Jestem w niebie razem z mężem i naszym synkiem którego poroniłam kiedy miałam 16 lat. \patrzymy z góry na nasze dzieci, które w tak szybkim tempie dorastają.
To koniec naszej pełnej  miłości historii.
________________________________________________________________________
TO JUŻ KONIEC ;c
PRZEPRASZAM WAS ZA WSZYSTKO. 
Nie widziałam dalszego sensu w kontynuacji tego opowiadania. Być może kiedyś do niego jeszcze wrócę, ale nie w tym czasie.
Dziękuje za wszystkie komentarze, te dobre jak i złe. Dziękuje za czytanie i chwalenie mojego bloga. 
DZIĘKUJE! <3
Kocham was bardzo mocno moje aniołki i mam nadzieje że nie jesteście na mnie złe<3
Jeżeli ktoś chce linka do moich pozostałych dwóch blogów niech napisze w komentarzu nazwe swojego tt. 
ŻEGNAJCIE <3!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział CZTERDZIESTY DZIEWIĄTY PART II

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! _________________________________________________________________________________
Godzina 5 zostałam obudzona po raz kolejny przez Justina, który dał mi Amy do karmienia. Ukołysałam małą do snu po czym sama poszłam z powrotem do łóżka. Zdając sobie sprawę że już nie zasnę przytuliłam się do Justina. Położyłam głowę na jego nagi tors ziewając ospale. Minęła godzina a ja nadal nie mogłam zasnąć.
- Też nie możesz już zasnąć?- Zapytał Jay głaszcząc mnie delikatnie po włosach. Pokiwałam przecząco głową zostawiając pocałunek na torsie Justina.
- Muszę wziąć prysznic.. Niedługo powinnam znowu nakarmić Amy..- Wyszeptałam wstając z łóżka. Wzięłam leginsy i sweter na dziś i poszłam do  łazienki.  Chwile później wszedł też Justin. Uśmiechnął się do mnie wpijając się w moje usta.
- Musimy wziąć szybki prysznic bo jestem strasznie zmęczona.- Ziewnęłam.
- A co powiesz na relaksującą kąpiel? Mamy trochę czasu zanim trzeba będzie wstać do małej..
- Okej. Napuść wody do wanny a ja pójdę zobaczyć co u małej i przy okazji wyjmę jej ubranka na w razie czego.  Minęło kilka minut a do mnie podszedł Justin szepcząc że już jest wszystko gotowe. Weszłam do łazienki rozbierając się do naga. Justin zrobił to samo po czym wszedł do wanny, zaraz po nim i ja weszłam do środka opierając się na Justinie. Wanna była duża i głęboka, bez problemu zmieściły by się tutaj jeszcze dwie osoby. Byliśmy cali przykryci wodą co dodawało nam w tej chwili jeszcze więcej rozkoszy. Zamknęłam oczy splatając moje palce z palcami Justina. Chłopak pocałował wierzch mojej dłoni kładąc głowę z powrotem na zagłówek.
- Nie myślałam że rola rodzica będzie taka ciężka.. Bolą mnie piersi a karmie dopiero tydzień-Mruknęłam na co Jay cicho zachichotał.
- Też jestem zmęczony skarbie. Wiesz budzenie się pare razy w nocy nie jest moją mocną stroną. Jest trudno, ale damy rade. Mamy piękną córkę i bardzo się kochamy, dlatego dobrze wychowamy  Amy. Chce żeby mała miała to czego my nie mieliśmy. Nie chcę żeby jej czegoś brakowało i nie chcę żeby była oszukiwana przez własnych rodziców.- Wyszeptał masując rękoma moje biodra. Jęknęłam cichutko odwracając się i składając mały pocałunek, który oczywiście Justin pogłębił. Nagle po pokoju rozniósł się płacz małej. Już chciałam szybko wstać ale Justin mnie wyprzedził mówiąc że zaraz do mnie wróci. Nałożył szybko bokserki znikając w sypialni. Po chwili wrócił do łazienki z Amy na rękach. Mała nie płakała ale też nie spała.
- Możemy ją wykąpać?- Zapytał na co przytaknęłam wychodząc z wanny. Ubrałam Bluzkę Justina i majtki po czym szybko wypuściłam wodę z wanny i poszłam po wanienkę dla małej. Wzięłam specjalny termometr sprawdzając czy temperatura wody jest dobra. Justin przeniósł wanienkę do sypialni kładąc ją tuż obok przewijaka. Rozebrałam Amy zdejmując z niej także pampersa. Z pomocą Justina umyłam dziecko w chwili w której Amy zaczęła płakać wiedziałam że musimy już ją wyciągnąć bo będę musiała ją karmić. Justin założył małej pieluszkę i dał smoczka jednak ta go szybko wypluła. Wzięłam małą na ręce dając jej pierś. Zaczęłam ją karmić kiedy do pokoju weszła Pattie. Spojrzała na nas zaspana podchodząc do mnie.
- Obudziliśmy mamę?- Zapytałam głaszcząc małą po główce. Tak właśnie powiedziałam do Pattie MAMO. Mama Justina kazała tak do siebie mówić tuż po porodzie.Co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem.
- I tak nie spałam, wstałam sprawdzić co z małą. A wy co robicie o ósmej nad ranem?
- O piątej wstaliśmy do Amy i nie mogliśmy zasnąć  więc kiedy mała też się obudziła  wykąpaliśmy ją szybko- Odpowiedział Justin wynosząc wanienkę do łazienki. Kiedy mała się już najadła UBRAŁAM JĄ I UŁOŻYŁAM DO SNU.
- Jeremi poszedł już do pracy ja też zaraz wychodzę. Przypilnujecie Jazzy i Harrego? Oni jeszcze śpią więc macie tylko ich na głowie bo  Cody i Jaxon są z dziadkami  i wracają dopiero za tydzień.- Zapytała nas na co przytaknęłam.
- Ona ma dopiero 15 lat a wy już pozwalacie jej by spała z 17 latkiem w jednym łóżku?- Wysyczał Justin  na co wzdrygnęłam.
-Justin daj spokój..- Próbowałam go uspokoić ale mnie szybko uciszył.
- Przecież on ma 17 lat! Myślisz Mamo że on o czym myśli? O założeniu rodziny i o braniu ślubu? On myśli tylko o seksie. Założę się że Jazzy już dawno straciła dziewictwo z  nim..
- Justin.. Harry to porządny chłopiec..- Wyszeptała Pattie próbując przekonać syna.
- Koniec! Justin porozmawiasz później z Harrym na osobności a ja z Jazzy. A teraz spokój bo jeżeli przez twoje krzyki Jay obudzi się znowu Amy to uwierz mi że Cię zabije.- Uspokoiłam ich  schodząc do kuchni. Zrobiłam sobie mocną kawę by przetrwać dzisiejszy dzień.  Pożegnałam się z Pattie która wybiegła z domu mówiąc że się spóźni i że wraca o 18 do domu. Kiedy kroiłam pomidora poczułam ręce oplatające mnie w pasie.
- Przepraszam skarbie- Wyszeptał składając pojedyncze muśnięcia na mojej szyi. Odłożyłam nóż wyciągając gotowe już tosty. Nałożyłam tylko ser i pomidora po czym położyłam jedzenie na talerz.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Po prostu porozmawiaj dzisiaj z Harrym, wytłumacz mu żeby poczekał z seksem do momentu kiedy Jazzy nie dorośnie. Spójrz na to z tej strony, ja mam 17 lat i jestem już matką ty masz 20 i zaczynasz role ojca. Ty jesteś już dorosłym mężczyzną  a ja dopiero co  wkraczam w dorosłe życie. To trudne zostać rodzicem w tak młodym wieku, kiedy sama nie mam swoich rodziców.- Z trudem wyszeptałam. Justin wiedział że temat moich rodziców wciąż jest dla mnie świeży. Mój narzeczony przytulił mnie do siebie pocierając uspokajająco moje plecy.
***
- Kelsey moglibyśmy z Harrym zabrać Amy na spacer?- Zapytała Jazzy stając przede mną i Justinem kiedy razem po karmieniu przewijaliśmy małą. Spojrzałam na Jaya ale ten ani drgnął, dalej przewijał Amy uśmiechając się do niej by ją choć troszeczkę rozbawić.
-Nie wiem.. Ona jest taka malutka, może zacząć w każdej chwili płakać..- Powiedziałam zastanawiając się.
- No weź. Kelsey będziemy kawałek od domu, w razie czego zadzwonię albo od razu z Harrym wrócimy do domu. To tylko pięć minut drogi stąd do parku.- Próbowała mnie przekonać. Justin dał mi małą na ręce, zaczęłam ją kołysać powoli dzięki czemu Amy zaczęła zasypiać. Ucałowałam z Justinem jej czółko po czym włożyłam do łóżeczka przykrywając kocykami. 
- Najpierw to my musimy pogadać o pewnej rzeczy. Usiądźcie- Powiedział Justin siadając na przeciwko dwójki nastolatków.
- Od jak dawna możecie sypiać razem w łóżku?- Zapytał na co Jazzy oblała się rumieńcem.
- Boże Justin.. Daj spokój, nie zamierzam udzielać ci wywiadu  na temat mojego związku z Harrym- Wyszeptała zirytowana.
- Odpowiedz.
- Od paru miesięcy, czy to ważne?- Zapytał chłopak na co skinęłam w tym samym czasie co Jay.
- Jesteś nadal dziewicą?- Zapytał prosto z mostu nie odrywając wzroku od pary nastolatków. Jazzy schowała twarz w ręce nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Nie nie jest już dziewicą. Uprawialiśmy seks.Czy to wszystko co chciałeś wiedzieć?- Zapytał chłopak głaszcząc siostrę mojego narzeczonego po plecach. Justin zacisnął pięści dzięki czemu wiedziałam że jest zły jak cholera. Podeszłam do niego głaszcząc jego rękę.
- Ile razy?
- Parę.. Może pięć sześć od dwóch miesięcy..- Syknął Harry
- Używacie Gumek albo Jazzy bierze tabletki?
- Czasami używamy gumek.. Zdarzyło nam się nie zabezpieczyć.
- Żartujecie sobie prawda?- Krzyknął Justin przez co Amy zaczęła płakać. Podeszłam do łóżeczka biorąc ją na ręce. Zaczęłam kołysać małą do snu.
- Chcecie mieć dziecko w tak młodym wieku? Nie poradzilibyście sobie- Powiedziałam w dalszym ciągu usypiając małą.
- Ty jakoś sobie radzisz a jesteś w moim wieku.- Odpowiedział sarkastycznie Harry.
- Radzę sobie dlatego że wiele w życiu przeszłam. Daje radę z Amy też dlatego że ojciec mojego dziecka jest przy mnie i jest dorosłym mężczyzną.- Powiedziałam oddając dziecko Justinowi.
- Jak zajdę w ciąże przy mnie też będzie Harry. Co z tego że nie przeszłam tego co ty.. Nie potrzebuje być sierotą bez rodziców by móc dojrzeć do roli matki- Wysyczała w moją stronę. To był cios po niżej pasa, nazwała mnie sierotą bez rodziców. Moje oczy zaszły łzami.
- Wynoście się stąd!- Krzyknął Justin Odkładając dziecko do łóżeczka. Chłopak podszedł do mnie wtulając mnie w swoje ciało. Zapłakałam głośno w tors chłopaka.
-Shhhh kochanie.. Ona nie miała tego na myśli- Wyszeptał pocierając moje biodra.
- Ja wiem.. Po prostu to za- zabolało- Wydukałam
- Wiem słońce, wiem. Musisz się wziąć w garść, takie złe komentarze albo nawet i gorsze będziesz mogła usłyszeć w przyszłości. Jazzy przesadziła, ale uświadomiła ci że nie możesz załamywać się po każdym złym komentarzu ze strony innych. Musisz się z tym uporać skarbie- Pocałował moje usta delikatnie, niczym byłabym z porcelany.  Oderwałam się od chłopaka podchodząc do zapłakanej Amy. Wzięłam ją na ręce kładąc się na łóżko. Ułożyłam dziewczynkę obok mnie głaszcząc ją po główce.  Spojrzałam na Justina który położył się obok nas i już wiedziałam że razem stworzymy wspaniałą rodzinę.
____________________________________________________________
Hej!
Ostatnia liczba komentarzy mnie trochę rozczarowała, więc jeżeli chcecie następny rozdział to zostawcie tutj chociaż 5 komentarzy:)!

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział CZTERDZIESTY ÓSMY PART II

Miesiące mijały a ja byłam coraz to większych rozmiarów. Został już tylko tydzień do porodu. Wraz z Justinem zdecydowaliśmy że urodzę tutaj w Kanadzie, wśród jego rodziny i wśród przyjaciół. Oba gangi są już tutaj. Rodzina Justina myśli że są to wszyscy nasi przyjaciele. Nie wiedzą że Justin jest gangsterem, i tak ma być. Z czasem wybiłam sobie z głowy pomysł z odchudzaniem się, nie chciałam zaszkodzić Amy ani sobie.  Rano obudziło mnie straszne kopanie. Wstałam powoli z łóżka  idąc do jadalni. Nie wiem kiedy zaczęłam cicho szlochać. Czułam okropny ból, ból którego nie dało się znieść.
- Kochanie co się dzieje..- Justin od razu podszedł do mnie owijając ramiona wokół mojego tułowia. Zapłakałam mu w ramie. Pattie i reszta stali patrząc na nas.
- To tak strasznie boli..- Wyłkałam zaciskając ręce na koszulce chłopaka.
- Jeszcze tylko parę dni słoneczko i już będzie po wszystkim. Zobaczysz. Dasz radę wierzę w ciebie-Powiedział składając małe muśnięcia na moim karku. Pogłaskał Amy po czym zabrał mnie z powrotem do sypialni.
-Połóż się mała, nie powinnaś się teraz przemęczać. Zrobię ci śniadanie i przyjdę tutaj- Uspokoił mnie całując moją skroń. Leżałam głaszcząc się po brzuchu. Poczułam mocne kopnięcie przez co syknęłam cicho.
Ten ostatni miesiąc ciąży był najgorszy. Ciągle czułam jak Amy mocno kopie, przez co zdarzało mi się nie spać pare nocy z rzędu bo nie mogłam wytrzymać z bólu.
- Już jestem kochanie- Powiedział Justin Podając mi naleśniki z owocami. Uśmiechnęłam się lekko biorąc pierwszego gryza.
-Niedługo powinien przyjechać Netan. Przywiezie dla nas wózek i ubranka.- Pogłaskał mój brzuch. Uśmiechnęłam się delikatnie muskając jego usta.

****
-Kochanie dlaczego nie jesz?- Zapytał Justin  podczas obiady, pocierając moje kolano. Czułam skurcze i nie dałabym rady niczego w tej chwili przełknąć. 
-Pójdę tylko do toalety i zaraz wracam- Wyszeptałam wstając. Od razu kiedy stanęłam na nogi poczułam jak coś co wypłynęło mi z pochwy. Spojrzałam na dół tak jak reszta osób. 
- Justin.. Wody mi odeszły- Wydukałam przerażona. Nagle wszyscy poderwali się z krzeseł. Poczułam bardzo mocny skurcz przez co prawie upadłam ale Justin mnie przytrzymał.
- O boże.. Ty rodzisz..Ja pierdole.Gdzie są cholerne kluczyki od auta?- Krzyknął na całe mieszkanie szukając kluczy. Po krótkiej chwili Harry podał Justinowi kluczyki. Justin na rękach zaniósł mnie do auta. Sam wsiadł do środka i w szybkim tempie wyjechał z podjazdu. 
- Skarbie złap mnie za rękę i ściskaj ją kiedy poczujesz skurcz dobrze?- Byłam przerażona. Czułam cholerne skurcze. Kiwnęłam tylko głową na znak zgody. Brałam głębokie wdechy co wcale mi nie pomagało. Minęło zaledwie dwadzieścia minut a ja już leżałam na sali. Lekarz który zajmował się mną miał przyjść za 15 minut by zacząć poród. Bałam się. Oba gangi czekały przed salą. Na porodówkę wszedł Netan.
-Już jestem. Przepraszam za spóźnienie- Wypowiedział Lekarz podchodząc do mnie. Spojrzałam na niego i od razu poznałam jego twarz. To był Nikodem, ten który powiedział mi że poroniłam.
-Kelsey?- Zapytał zdziwiony stając przed nami. - Ja poprowadzę twój poród?..
- Żądam zmiany lekarza!- Syknęłam przez ból. Justin spojrzał na Nikodema podejrzanym wzrokiem.
- Kim jesteś?
-Emm.. Ja badałem ją podczas porwania. To ja wywnioskowałem poronienie..- W jednej chwili zdążyłam tylko zauważyć jak Justin rzuca się na Nikodema przygwożdżając go do ściany.
- Dlaczego jej nie pomogłeś? Zostawiłeś ją tam!-Syknął
- Kurwa stary wiedziałem że ją szukacie i jedyne co mogłem wtedy zrobić to zniszczyć ich kamery i zabrać całą broń. Dzięki mnie wyszliście z tego bez szwanku.-Odpowiedział. Justin chciał coś powiedzieć ale go przegłuszyłam kiedy tylko poczułam kolejny mocny skurcz. Justin szybko podszedł do mnie masując mój brzuch. Nikodem założył rękawiczki podchodząc do mnie.
- Odbiorę wasze dziecko. Na znieczulenie jest już za późno. Będziesz musiała rodzić bez tego. Sprawdzę twoje rozwarcie i powiem ci czy możemy już zaczynać- Poinformował mnie uśmiechając się uspokajająco w naszą stronę.
- Już jesteśmy- Nagle wszedł do sali Jeremy z Pattie. Nikodem sprawdził mi rozwarcie mówiąc że mogę już rodzić.
- Skarbie przyj- Wyszeptał mi do ucha Justin już chyba setny raz z rzędu.
- Wiem co mam robić! To przez Ciebie dupku! Ty mnie w to wprowadziłeś!- Krzyknęłam wkurzona. Wszyscy się ze mnie zaśmieli, ale mi nie było do śmiechu.
*2 Godziny później*
- Dobra. Widzę główkę. Przyj z całych sił- Powiedział Nikodem. Byłam już cholernie zmęczona i do tego wszystko mnie bolało. Zaczęłam przeć jak najmocniej umiałam. Moja ręka ściskała mocno dłoń Justina, aż sama się dziwiłam że wytrzymuje.
- Dasz radę kochanie. Wierze w Ciebie- powiedział Justin odgarniając mi włosy z twarzy. Minęło parę naście minut a ja poczułam lekką ulgę.
- Mamy ją. To dziewczynka.- Poinformował Nikodem kładąc małą na mojej piersi. Amy zaczęła głośno płakać co było muzyką dla moich uszu.
- Chcesz przeciąć pępowinę?- Zapytał Justina. Spojrzałam na mojego narzeczonego i ujrzałam jego zaszklone tęczówki. Chłopak z dumą przeciął małej pępowinę.
- Byłaś taka dzielna. Kocham Cię kelsey- Wyszeptał połączając nasze usta. Z moich oczu wydostały się łzy szczęścia jak i zmęczenia.  Spojrzałam na małą głaszcząc ją po główce. 
- Muszę ją zabrać wam. Skończymy ją badać i od razu ją wam oddam- Uśmiechnął się biorąc Amy ze sobą.
- Dobrze ci poszło siostra.- Pocałował mnie Netan w głowę. 
- Nie mogę uwierzyć w to że właśnie urodziła się nam wnuczka- Wydukała Pattie ocierając łzy ze swoich polików. Jeremy uśmiechnął się do nas. Jego oczy też były zaszklone ale nie chciał tego pokazać. Byłam bardzo ale to bardzo zmęczona. Ostatkiem sił ścisnęłam dłoń Justina.
- Kochanie Co się dzieje?- Zapytał Justin siadając przy mnie na krześle. Pogłaskał moją dłoń swoim kciukiem dzięki czemu się odprężyłam i próbowałam zapomnieć o bólu.
- Jestem zmęczona.. Moglibyśmy zostać sami chciałabym odpocząć?- Zapytałam ziewając ospale. Wszyscy pokiwali głowami mówiąc że będą przed salą. Justin złożył małe muśnięcie na moich ustach mówiąc że mnie kocha, oczywiście odpowiedziałam mu tym samym.
- Dziękuje skarbie. Byłaś bardzo dzielna. Jestem z ciebie dumny- Wyszeptał zostawiając następne muśnięcie na moich ustach. Z minuty na minute czułam się troszeczkę lepiej. Kiedy czułam że zasypiam do sali wszedł Nikodem z małą.
- Mała waży 2700. Jest zdrowa jak ryba i myślę że już jutro możecie wyjść ze szpitala. Jak chcecie ją nazwać?- Zapytał Dając małą mi na ręce.
- Amy Hailee Bieber- Odpowiedział dumnie Justin. Amy zaczęła się delikatnie wiercić po czym z jej ust wydostał się głośny płacz.
- Jest głodna- Wyjaśnił lekarz.- Daj jej pierś  powinna z niej normalnie ssać- Wyjaśnił po czym wyszedł z sali. Rozebrałam się dając małej pierś. Amy zaczęła powoli ją ssać na co uśmiechnęłam się.
- Wierzysz w to że właśnie zostaliśmy rodzicami?- Zapytał Justin głaszcząc małą po główce.
- Nie wierze. Myślę że kiedy będziemy musieli wstawać w nocy do Amy to na pewno to do mnie dojdzie.
- Jesteście głodni? Idę do kawiarenki po coś na ząb- Oznajmił Netan
- Przynieś dwie herbaty z cytryną i jakieś kanapki.- Poprosił Justin na co chłopak skinął z uśmiechem zamykając z powrotem drzwi.
*** Tydzień później***
Ze snu wyciągnęła mnie Amy która domagała się zmiany pieluchy. Obróciłem się na drugi bok patrząc na godzinę. 3:13. Wstałem ospale podchodząc do łóżeczka które znajdowało się tuż obok łóżka mojego i Kelsey. Wziąłem małą na ręce bujając delikatnie. Podszedłem do przewijaka kładąc na nim Amy. Zdjąłem z niej piżamkę i pampersa. Przewinąłem ją dałem smoczka i UBRAŁEM w inne ciuszki. Wziąłem Amy na ręce kołysząc ją powoli i delikatnie. Podszedłem do Kelsey szepcząc żeby się obudziła. Dziewczyna otworzyła powoli oczy siadając  na łóżku.
- Przewinąłem ją musisz ją nakarmić- Poprosiłem oddając Amy matce na ręce. Kelsey wyciągnęła pierś dając ją małej. Dziewczynka łapczywie zaczęła ją ssać na co cicho zachichotałem. 
- Kocham Cię- Wyszeptałem Dając Kelsey całusa w usta.
- Ja Ciebie też, Ale niestety ty musisz położyć małą do snu, bo ja padam z nóg- Odszeptała podając mi małą. Uśmiechnąłem się kładąc Amy do łóżeczka. Nastawiłem cichutko kołyskę po czym wróciłem do łóżka przytulając Kelsey.
- Dobranoc Kochanie..
-Dobranoc Justin.
________________________________________________________________________
HEEEJ! <3
Wiem że rozdział jest krótki ale długo go pisałam i w sumie nie wiem jak mi to wyszło. Efekt mojej pracy mnie zbytnio nie zadowala ale to wy mnie oceniajcie <3.
 Dajcie chociaż 10 komentarzy dłuższych niż'' Świetny rozdział'' Albo '' Mi się nie podoba'' lub ''Czekam na następny''.
Wasze komentarze mnie naprawdę motywują do pisania następnych rozdziałów. :)
See you SOON ! ;)

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział CZTERDZIESTY SIÓDMY PART II

3 dni jazdy samochodem aż w końcu dotarliśmy pod dom rodziców Justina. Te trzy dni mnie wymęczyły. Byliśmy z Justinem w hotelu gdzie się umyliśmy, wyspaliśmy i najedliśmy.
- Kochanie dobrze się czujesz?- Zapytał Justin kiedy niespokojnie głaskałam brzuch.

- Boję się.. Co jeśli twoi rodzice  nie zaakceptują ciąży? Albo znienawidzą mnie za to że jest zagrożona..- Wyszeptałam czując jak moje oczy zaczynają zalewać się łzami. Cholerne humory ciążowe.

-Shh.. Nie wolno ci się denerwować- Przypomniał mi łapiąc za mój podbródek tak bym na niego spojrzała. Kiedy już na niego spojrzałam, chłopak otarł moje łzy składając na mych ustach delikatny pocałunek.

- Nie wolno ci tak myśleć. Moja rodzina już cię pokochała, nie ma możliwości by cię znienawidzili. Nie masz się czym martwić kochanie- Wymamrotał ponownie wpijając mi się w usta. Oddałam pocałunek kładąc ręka na policzku chłopaka. Chłopak miał lekki zarost co troszeczkę mi przeszkadzało.

- Justin. Musisz się ogolić- Powiedziałam chichocząc. Chłopak pokręcił głową śmiejąc się. Wyszedł z samochodu po czym otworzył drzwi z mojej strony i pomógł mi wysiąść. Razem za rękę wtulona w bok Justina  dotarłam do drzwi. Justin zadzwonił dzwonkiem do drzwi.  Można było usłyszeć kłótnie między Jazzy a Jaxonem o to które z nich otworzy drzwi. Minęło zaledwie parę chwil a drzwi zostały otworzone przez Jazzy. Kiedy nas zobaczyła otworzyła szeroko oczy. Od razu uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Boże Jaxo! Patrzy kto przyjechał!- Krzyknęła na co zachichotaliśmy. Dziewczyna przytuliła nas oboje wpuszczając nas do środka.

- Kelsey!- Pisnął Jax przytulając mnie.

- A o mnie zapomnieliście- Oburzył sie Justin całując mój polik.
Jak na zawołanie dzieciaki go przytuliły.

- Gdzie są rodzice?- Zapytał chłopak rozglądając się po kuchni w której teraz siedzieliśmy.

- Pojechali po Zaca. Ma do nas przyjechać na dwa tygodnie- Wysyczała Jazzy. Spojrzałam na Justina dostrzegając że jego oczy ciemnieją a pięści zaciskają się. Bałam się takiego Justina. Delikatnie odsunęłam się od chłopaka ale Justin nie pozwolił mi na to bym odeszła od niego. Spojrzałam zaniepokojona na niego. Jego oczy były w tej chwili karmelowe.

- Nie bój się mnie kochanie. Nic ci nie zrobie. Obiecałem-Wyszeptał tak jakby był zawiedziony tym że nadal są sytuację w których się go boje.

- Przepraszam- Wydukałam

- Nie przepraszaj, nie masz za co. Po prostu postaraj się mi zaufać w tej kwestii.- Poprosił składając muśnięcie na mojej odkrytej szyi.

- Kelsey?- Spojrzała na mnie dziwnie Kelsey.

- Tak?

- Czy ty jesteś w ciąży?- Zapytała jakby nie dowierzając.

- Tak. Szósty miesiąc prawie Siódmy już - Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Znacie płeć?- Zapytała

- Dziewczynka- Odpowiedział za mnie Justin.

- To cudownie!- Krzyknęła dziewczyna. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Dziewczyna pobiegła do drzwi otwierając je. Spojrzeliśmy w tamtą stronę dostrzegając Jazzy całującą jakiegoś chłopaka. Był wyższe od niej ale nie dużo parę centymetrów. Kiedy położył ręce na tyłku Jaz Justin nie wytrzymał i się odezwał.

- Zabieraj te łapy z jej tyłka chłopcze- Wysyczał Justin. Chłopak jak oparzony odwrócił się patrząc na nas. Jazy przewróciła oczami kierując się w naszą stronę.

- To jest Justin. Mój starszy brat i jego dziewczyna Kelsey.

- Narzeczona- Poprawił ją Justin.

- Gratuluje ciąży- Chłopak uśmiechnął się ciepło

- Dzięki- Odpowiedział Jay.

- Justin, Kelsey To jest Harry. Mój chłopak- Chłopak przytulił do swojego boku dziewczynę.

- Ohh.. Justin jestem głodna- Zaskomlałam na co wszyscy się zaśmiali.

- Na co masz ochotę?

- Nie wiem Jay. Potrzebuje jedzenia

- W zamrażarce są lody. CO prawda już rozpoczęte prze ze mnie i Harrego ale raczej starczą jeszcze- Powiedziała wyjmując z zamrażarki. Lody M&m's czekoladowe. Dziewczyna podała mi pudełko i łyżkę.
Usiadłam na siedzeniu zaczynając jeść. Przy okazji nakarmiłam też Justina. Minęło pare godzin od naszego przyjazdu. Kiedy usłyszeliśmy że ktoś wchodzi do domu. Pattie, Jeremy, Babcia i Dziadek Justina i Chłopak który zapewne nazywał się Zac.

- O boże dzieci- Pisnęła Pattie przytulając nas oboje. Przywitaliśmy z się z wszystkimi. Justin był zmieszany jeżeli chodzi o tego chłopaka, dlatego przywitałam się z nim poprzez podanie ręki. Usiedliśmy wszyscy w salonie. Na swoich kolanach trzymałam Codiego który bawił się moją bransoletką na ręku.

- Chcielibyśmy wam coś ogłosić- Powiedział Jay.

- Spodziewamy się dziecka. A dokładniej dziewczynki

Pattie rozpłakała się na dobre. Babcia Justina też się wzruszyła. Ogólnie wszyscy za wyjątkiem Zaca się cieszyli.

- Mój synek zostanie ojcem- Zapłakała Pattie. Justin podszedł do swojej mamy przytulając ją mocno. Pocałował ją w głowę.

- Gdzie zamierzasz rodzić?- Zapytała po chwili Babcia Justina- Słyszałam o jednej klinice- Zaczęła ale nie dano jej  skończyć bo Zac jej przerwał.

- Przestań babciu..

- Nie. Naprawdę chciałabym posłuchać co chciała pani powiedzieć. Ja sama ostatnio myślałam nad porodem i w sumie nie uzgodniłam tego z Justinem ale myślałam o porodzie tutaj w Kanadzie- Powiedziałam.

- Naprawdę? To jest dobry pomysł- Pattie uśmiechnęła się

- Tak ale z drugiej strony spójrz kochanie na to że jak urodzisz to nie będziemy mogli ją od razu zabrać z powrotem do Californi Plus trzeba będzie ściągnąć tutaj wszystkich którzy będą chcieli być przy porodzie- Wyjaśnił Justin. W sumie ma trochę racje.

- Zastanowimy się nad tym innym razem- Powiedziała babcia Justina na co wszyscy przytaknęli.

***
Moja głowa spoczywała na twardym od mięśni brzuchu Justina.
- Justin..-Mruknęłam niepewnie bawiąc się końcówkami swoich włosów
-Tak?- Zapytał spuszczając głowę aby spojrzeć na mnie.
Przez chwilę panowała cisza. Gdy jego brązowe jak czekolada tęczówki wpatrywały się z blaskiem we mnie.
- Yhm.. Myślisz że damy radę w wychowaniu jej?..
- Musimy. Zawsze będą przy nas przyjaciele i moja rodzina. Kiedy będzie nam ciężko zawsze ktoś nam pomoże.
-Myślałam nad imionami. Lily? hailee?Emily?Amy?- Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Amy Bieber- Chłopak wyszeptał na co uśmiechnęłam się od razu.
- Amy Hailee Bieber. Co ty na to?
- To jest cudowne. Jeszcze tylko wystarczy zmienić twoje nazwisko i wszystko będzie tak jak należy.
- Dokładnie.- Zgodziłam się cmokając jego usta. Chłopak jednak nie dał mi się odsunąć, wpił się zachłannie w moje usta. Jego ręce powędrowały na moje pośladki. Wszystko było by w tej chwili idealnie gdyby nie osoba która właśnie weszła do pokoju.
- Nie przeszkadzajcie sobie. Z chęcią Zobaczę jak Jay posuwa laskę- Powiedział Ohydnie Zac na co wzdrygnęłam.
- Spierdalaj stąd kutasie!-Wysyczał Justin podnosząc się. Widząc moje przerażenie przytulił mnie.
- Swoją drogą nieźle musieliście się zabawić na taki efekt. Twoja laska wygląda jak ciężarówa- Zaśmiał się ironicznie. Moje oczy zaszkliły się. Justin wstał szybko uderzając Zaca z pięści w twarz.
- Nigdy więcej nie zwracaj się w ten sposób do mojej narzeczonej- Krzyknął uderzając chłopaka po raz kolejny. Wstałam z łóżka uciekając w kierunku łazienki. Zamknęłam się w środku udając się prosto pod toaletę. Przymusiłam się do wymiotów, zwracając wszystko co dzisiejszego dnia zjadłam. Mój płacz mieszał się z odgłosem wymiotów. Jestem gruba. Dlatego musze to zmienić.
________________________________________________________________
HEEJ!
Niedługo koniec opowiadania ale jeżeli chcecie kontynuację tej histori to piszcie w komentarzach:)
Wszelkie pytania kierujcie do mnie na TT= @Jessibelieberjb



poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział CZTERDZIESTY SZÓSTY PART II

Płakałam już dość długo. Nie mogłam przestać. Od płaczu bolał mnie brzuch.
- Kelsey kochanie otwórz- Powiedział błagalnie Douglas
Dławiłam się płaczem. Słyszałam kroki po czym znów ktoś zapukał.

- Skarbie.. To ja Justin, otwórz proszę- Justin wyszeptał. Wstałam powoli. Trzymając się  za brzuch otworzyłam drzwi.

- Ohh.. kochanie- Chłopak złapał mnie przed upadkiem. Wtuliłam się w niego płacząc panicznie. Chłopak ze mną na swoich kolanach usiadł na skraju wanny. Widziałam Douglasa, stał we framudze drzwi spoglądając na mnie smutno.

- Shhhh. Powiedz mi co się stało- Jay pogłaskał  mój brzuch.

- Nie wiem co się stało.. Zrobiło mi się tak nagle smutno i po prostu zaczęłam płakać. Zaczął boleć mnie brzuch.- Wydukałam wycierając łzy. Skłamałam. Poczułam się źle bo łamie serce najlepszemu przyjacielowi. Może kiedyś powiem Justinowi prawdę, ale nie chce go martwić.

- Już dobrze słoneczko.. Shhh.. Może chcesz się położyć?- Zapytał dalej głaszcząc naszą córkę.

- Nie.. Jest dobrze, muszę się tylko uspokoić- Wyszeptałam, wstając z kolan chłopaka.

- Pójdę zrobić ci herbatę i przyniosę ci babeczkę na poprawę humoru.

- Nie! Tylko nie babeczki! Przejadłam się już nimi- Zachichotałam  na co Justin mi zawtórował. Jay pocałował mnie delikatnie w usta, po czym poszedł. Podeszłam do Douglasa przytulając się do niego.

- Powinienem pójść- Powiedział chłopak. Pokręciłam głową przecząco..

- Jest dobrze, po prostu bawmy się jak gdyby nigdy nic- Wyszeptałam całując go w polik.

- Dobra. Ale najpierw  pokaż mi pierścionek- Pisnął.
Pokazałam chłopakowi moje cudo, które noszę na palcu.

- No postarał się chłopak- Zaćwierkał radośnie.

-  Dziękuje! Starałem się- Do rozmowy nagle włączył się Justin podając mi herbatę.

- Justin Bieber. Narzeczony Kelsey- Justin przedstawił się Dougliemu.

- Douglas Booth. Przyjaciel z pracy - Chłopak przedstawił się uśmiechając lekko.

- Kochanie nie wyglądasz najlepiej. Może jednak pójdziesz się położyć?- Zapytał głaszcząc mój brzuch.

- Jay ma rację. Połóż się a my w tym czasie się lepiej poznamy- Douglas wtrącił szybko.

- Ale tylko na chwilkę- Wyszeptałam błagalnie

- Dobrze kochanie- Odpowiedział Justin.

Poszliśmy do jak myślę ''Naszej Sypialni'' Zdjęłam buty  po czym położyłam się do łóżka przykrywając się szczelnie kołdrą. Zamknęłam oczy gładząc brzuszek. Przyjemność ogarnęła moje ciało.

JUSTIN'S POv
Wyszedłem z sypialni kierując się o kuchni. Wyciągnąłem dwa piwa. Podałem jedno Douglasowi a sam otworzyłem swoje.

- Zasnęła?- Zapytał popijając piwo

- Yeah.. Ostatnio ma dziwne zmiany humoru. Do tego dochodzi zagrożenie ciąży- Westchnąłem głośno.

- Ciąża jest zagrożona?- Zapytał zdziwiony.

- Tak. Kelsey przesadziła z tabletkami przeciwbólowymi. Jutro jedziemy do Kanady i tam pójdziemy na badania.

- Do Kanady?

- Do mojej rodziny. Chcemy podzielić się wiadomością o ciąży ze wszystkimi- Powiedziałem na co chłopak skinął. Spojrzałem  na prezenty które przynieśli wszyscy.

- Będzie co rozpakowywać- Zaśmiałem się.

- Nie wiedziałem czego najbardziej chcecie więc kupiłem wam dożywotni zapas pieluch- Zaśmiał się a ja z nim.

***
Kiedy wszyscy wyszli z domu albo poszli do siebie na górę, zamknąłem drzwi na klucz kierując się do salonu. Wziąłem wszystkie brudne naczynia  po czym włożyłem brudne naczynia do zmywarki. Doprowadziłem mieszkanie do porządku a później sam się umyłem. Wszedłem po cichu do sypialni. Kelsey leżała wtulona w poduszkę, delikatnie i powoli ułożyłem się na łóżku obok dziewczyny. Wtuliłem się w jej plecy, głaszcząc jej brzuszek. Po chwili razem z dziewczyną w swoich ramionach zasnąłem z uśmiechem na ustach.

KELSEY'S POv
Obudziłam się wtulona w Justina. Chłopak leżał bez koszulki opatulając swymi ramionami mój brzuch. Wstałam powoli dostrzegając, że jestem w bieliźnie. Narzuciłam na siebie jedną z koszul Justina, po czym skierowałam się do kuchni, pomimo tego że dopiero wczoraj Juss pokazał  mi urządzony '' Nasz Dom'' to już wiedziałam gdzie co jest. Dzisiaj czułam się dobrze, nawet bardzo dobrze. Dlaczego?
Dlatego, że dzisiaj razem z Justinem jedziemy do jego rodziców. Tam też pojedziemy na USG. 
Zrobiłam gofry po czym rozłożyłam je na talerzach, nalałam do szklanek soku pomarańczowego po czym ułożyłam wszystko stole. Kiedy już prawie wszystko było gotowe poszłam do sypialni.

- Jay... Czas wstawać- Wyszeptałam do chłopaka.

- Mmm.. Tak mnie budź codziennie- Wymruczał Rozciągając się po czym wstał dając mi słodkiego całusa.

Zeszliśmy do kuchni od razu siadając przy stole.

- Kochanie mogłabyś podać mi Nutelle?- Zapytał  Justin na co skinęłam

- Proszę- Podałam chłopakowi Nutelle sama delektując się  frużeliną na swoich gofrach.

- Jak się dzisiaj  czuje mamusia i córeczka?- Zapytał uśmiechając się lekko.

- Bardzo dobrze. Dzisiaj już kopała jak robiłam śniadanie- Uśmiechnęłam się

- Swoją drogą Douglas kupił nam 6 kartonów pieluch- Justin zaśmiał się kontynuując jedzenie.


***
PO zjedzonym śniadaniu pożegnaliśmy się ze wszystkimi po czym pojechaliśmy do domu się spakować.
Kiedy już wszystko było gotowe ubrałam się po czym z Justinem za rękę poszliśmy do samochodu.
Boje się. Nie wiadomo jak zareaguje rodzina Justina na wieść o tym że jestem w ciąży..
Mogą być na nas źli bo przecież z Justinem nie mamy ślubu. Mogą także być źli na mnie on to że ciąża jest zagrożona. W końcu to moja wina..

ZOSTAŁY 2 MIESIĄCE I 42 DNI  DO PORODU. 
Przygotowania czas zacząć.
__________________________________________________________________________________
HEJ!
przepraszam!
Wiem że rozdział jest tak późno i jest taki krótki ale postarajcie się mnie zrozumieć. Mam jeszcze naukę do tego jestem chora i chciałabym spędzić ostatnie dni szkolne z przyjaciółmi, ponieważ nie długo roztajemy się i każdy idzie do innej szkoły.
Postaram się dodać rozdział w ciągu niecałych dwóch tygodni.
DO ZOBACZENIA!



niedziela, 25 maja 2014

Rozdział CZTERDZIESTY PIĄTY PART II

Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru poczułam te miłe motylki w brzuchu. Wczoraj po kolacji pojechaliśmy do domu. Mieliśmy cały dom dla siebie. Po raz pierwszy od czasu kiedy z Justinem zeszliśmy się  uprawialiśmy seks. Okazało się że Jay bardzo się zmienił, był bardzo delikatny. Z każdym swoim ruchem patrzył mi w oczy. Z początku bał się że podczas seksu możemy zrobić coś małej ale uspokoił się widząc że jego ruchy wcale nie sprawiają mi bólu tylko przyjemność.
Poczułam kopnięcie dzięki czemu uśmiechnęłam się ponownie. Poczułam rękę Justina gładzącą mój brzuch.

- Dzień dobry kochanie- Przywitał mnie namiętnym pocałunkiem.

- Hej- Odszeptałam naciągając kołdrę na moje piersi.

- Jak się czujesz słoneczko?

- Wspaniale- Cmoknęłam jego usta

- Musimy iść pod prysznic, ponieważ mam dla ciebie dzisiaj  zaplanowaną drugą niespodziankę.- Wyszeptał podnosząc się do pozycji siedzącej. Wtuliłam się w jego plecy kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Dalej skarbie wstawaj- Zachichotał pomagając mi wstać. Wtuleni w siebie poszliśmy pod prysznic.

- Justin..- Jęknęłam chcąc jego uwagi- Potrzebuje Cię. Tak strasznie cię pragnę- Wyszeptałam w jego usta.
 Chłopak uśmiechnął się cwaniacko w moją stronę biorąc mnie na ręce i wychodząc do sypialni. Położył mnie na łóżko całując mój brzuch. Po chwili jego usta rozbiły się o moje w namiętnym pocałunku.Jego dłonie masowały moje biodra. Nasze pocałunki były pełne pasji i namiętności.  Nie minęła chwila a ja poczułam ja Justin wchodzi we mnie. Jęknęłam z przyjemności jaka ogarnęła moje ciało. Justin syknął  poruszając się we mnie delikatnie. Jęczałam cicho w ucho chłopaka drapiąc go po plecach. Nasz stosunek nie trwał krótko. Po około  godzinie oboje z Justinem doszliśmy. Chłopak położył się obok mnie cmokając brzuch. Leżeliśmy oddychając nie równo. Kiedy już myślę że oboje odpoczęliśmy Justin zaczął mówić:

- Teraz to naprawdę musimy się umyć- Sapnął wstając. Jak zwykle pomógł mi wstać.

Po prysznicu  UBRAŁAM SIĘ . Włosy spięłam w luźnego koka na czubku głowy po czym delikatnie się pomalowałam.  Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justina. Wyglądał SEKSOWNIE.

- Wyglądasz tak dobrze- Chłopak wymruczał mi do ucha ściskając delikatnie mój tyłek.

- Czy możemy już jechać? Jestem trochę głodna- Jęknęłam tupiąc nogą. Chłopak zaśmiał się głośno łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając z domu. Z jego pomocą weszłam do jego samochodu.

JUSTIN
Zajechałem do Mcdonalda  gdzie razem z Kelsey zjedliśmy śniadanie. Czułem się dzisiaj wspaniale. Byłem zaskoczony tym że Kels chciała zostać moją narzeczoną. W końcu kto chciałby być z kryminalistą i damskim bokserem? Wczorajszy dzień był najlepszy. Nie sądziłem że Kelsey będzie chciała się kochać po tym wszystkim. A jednak oddała mi się cała. Mam nadzieje że będzie zadowolona z mojej niespodzianki.

- Gdzie jedziemy?- Zapytała już chyba piąty raz z kolei.

- Kochanie daj spokój i bądź cierpliwa. Zaraz będziemy na miejscu- Wymruczałem skręcając w lewo. Chwile później zatrzymałem się na podjeździe przed domem. 

- Co my tutaj Robimy?- Zapytała  gdy pomagałem jej wysiąść z auta. Wziąłem moją narzeczoną za rękę prowadząc ją do środka domu. Zakryłem jej oczy czarną opaską. Dałem chłopakom znać żeby poszli do pokoju. Zaprowadziłem Kels do naszej części domu. Kiedy weszliśmy już do pokoju dziecka zdjąłem powoli dziewczynie opaskę z oczu. 

- Niespodzianka!- Wszyscy krzyknęli  gdy  zobaczyli że Kels już nie ma opaski na oczach. Dziewczyna rozejrzała się do okoła trzymając nadal swój brzuch. W pewnym momencie obróciła się wtulając we mnie.Zapłakała cicho.

- Dziękuje!- Zaszlochała kładąc  głowę na moim torsie. Schyliłem się całując jej czoło. Dziewczyna obróciła się patrząc na wszystkich.

- To jest boskie- Wyszeptała patrząc na zdjęcia USG wiszące na ścianie.
- Nie wierze że zrobiliście to wszystko- Spojrzała na nas uśmiechając się.
- Dziękuje bardzo, to dla mnie dużo znaczy.

- Nie ma za co. To była dla nas czysta przyjemność zrobić Ci taką niespodziankę.- Odpowiedział Bruce na co wszyscy przytaknęli.

- Z resztą nie chcieliśmy męczyć cię całym tym umeblowaniem domu dlatego wszystko zrobiliśmy sami- Netan Uśmiechnął się ciepło w naszą stronę.

- Chodźcie coś zjeść. Lily przygotowała coś dobrego - Pisnął Jake na co wszyscy zaczęli się śmiać. Poszliśmy do kuchni po drodze Kelsey zwiedzała cały dom. W salonie Na ścianie wisiały wszystkie moje zdjęcia z Kelsey. Było zdjęcie z rodzicami moimi i  Kelsey ze swoimi. Weszliśmy do KUCHNI.  Widziałem jak oczy Kelsey błysnęły z zachwycenia. Chwile później dziewczyna jadła już babeczkę. Wszyscy zachichotaliśmy. Podszedłem do mojej narzeczonej przytulając się do jej pleców. Delikatnie pogłaskałem jej brzuch, składając pocałunek na jej szyi. Dziewczyna jęknęła cicho obracając się w moją stronę.


- A więc myśleliście już nad imieniem?- odchrząknął Netan, przerywając nam nasze pieszczoty. Uśmiechnąłem się cwaniacko Składając krótki pocałunek na ustach Kelsey.

- Nie myśleliśmy jeszcze nad tym. Myśle że mamy jeszcze trochę czasu- Odpowiedziałem
KELSEY
Od kiedy zobaczyłam cały dom jestem w niebo wzięta. Pokój naszej kruszynki był cudowny. Jej łóżeczko było białe w środku z fioletową kołderką i niebiecką poduszką. Justin zadbał o wszystko. Począwszy od bajek czytanych i słuchanych, misiach a kończywszy na ubrankach i smoczkach. Kiedy zobaczyłam resztę ''naszego domu'' oszalałam. Wszystko było tak pięknie umeblowane. W końcu mieliśmy swój kąt, nie był  on mały co także mnie cieszyło. Gdy zobaczyłam co Lily i Lauren przygotowały na uczczenie narodzin małej  wzruszyłam się. Chwile później jadłam pyszności. 
Rozmawialiśmy głównie o dziecku. Zaprosiliśmy jeszcze parę osób  do nas między innymi Douglasa, Becky, brata Nicolasa i dziewczynę Johna. 

- Moglibyśmy porozmawiać?- Usłyszałam za sobą kiedy robiłam sobie herbaty. Odwróciłam się widząc przed sobą JAKE'A, który ani na chwile nie odrywał ode mnie wzroku. Skinęłam niepewnie głową. Chłopak przeszedł do pustego korytarza. Poszłam za nim, zatrzymaliśmy się  w najcichszym miejscu.

-Więc o co chodzi?- Zapytałam bawiąc się swoimi palcami. Czy się bałam? Tak. Wiem jaki jest Jake i moge spodziewać się po nim wszystkiego co najgorsze.

- Nie wiem jak mam się za to zabrać-  Chłopak podrapał się po karku
- Chciałem przeprosić. Wiesz  nasze pierwsze spotkanie nie było jakieś przyjemne. Nie chcę żebyś myślała o mnie jak o kimś kogo powinnaś się bać. Zbierałem się długo na to by cię przeprosić i byśmy zaczęli od nowa. Przepraszam za to jaki byłem dla ciebie - Odpowiedział. Spojrzałam zdziwiona na niego. Po chwili ciszy w końcu się odezwałam.

- Ymm. Myślę że możemy zacząć od początku. Przyjmuje twoje przeprosiny i dziękuje  za to że w końcu odważyłeś się zakończyć ten spór. - Powiedziałam cicho.

- Mógłbym cię przytulić?- Zapytał na co niepewnie skinęłam. Chłopak delikatnie przytulił się do mnie. Odwzajemniłam uścisk.

- Co tu się dzieje?- Usłyszałam głos Justina. Szybko razem z Jake'm odsunęliśmy się od siebie.

- Jake przeprosił mnie za nasz pierwsze spotkanie. Wiesz..- Odpowiedziałam Uśmiechając się ciepło do obu chłopaków. Justin już miał coś powiedzieć  ale zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Zaraz wracam- Powiedziałam szybko całując Justina w policzek. W szybkim tempie poszłam otworzyć drzwi. Moim oczom ukazał się Douglas.

- Witaj piękna- Chłopak przywitał mnie całusem w policzek. Wtuliłam się w chłopaka.

- Boże tęskniłam za tobą- Wydukałam.

- Nie wolno ci płakać kochanie.Też za tobą bardzo mocno tęskniłem.

- Jak tam twoja dziewczyna?- Zapytałam gdy już się przywitaliśmy.

- Nie jesteśmy razem. To jednak nie było to coś. Za to słyszałem że ty się zaręczyłaś- Odpowiedział smutno.

- Nadal coś do mnie czujesz?- Zapytałam prosto z mostu.

- Tak- Odpowiedział spuszczając wzrok. Jego oczy załzawiły a po jego policzkach pociekły łzy.

Właśnie poczułam jak moje serce się łamie. Kocham Justina ale Douglas był i jest dla mnie nadal kimś ważnym. Nie myśląc dłużej nad niczym wybiegłam do łazienki zamykając się w niej. Zaczęłam płakać histerycznie.
__________________________________________________________________________________
Hej!
Wiem że nikt nie czyta mojego opowiadania więc nie wiem co już robić. Przepraszam osoby które myślały że rozdział będzie lepszy. Niestety nie mam  czasu. Obiecuje jednak wam że niedługo rozdziały będą dodawane częściej. Przepraszam was jeszcze raz bardzo mocno.
 



piątek, 23 maja 2014

INFORMOWANI!

 Hejjj <3
A więc będę was informować o nowych notkach albo rozdziałach dodawanych na tego bloga:)
Chętni niech podadzą w komentarzu swojego Twittera.
Osoby które chcą zapytać mnie <autorkę> Albo o mnie albo o mojego bloga niech zadają pytania NA MOJEGO ASK'A
Ps. Następny rozdział powinien pojawić się za pare dni :)

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział CZTERDZIESTY CZWARTY PART II

Szedłem z kawą w ręku w kierunku sali gdzie leżała Kelsey. Wszedł po cichu siadając na krześle tuż obok łóżka Kelsey. Miała założoną maskę z tlenem i była podłączona do różnych urządzeń które monitorowały jej stan zdrowia. Dziewczyna otworzyła powoli oczy, kiedy poczuła mój dotyk na jej ręce. Jej piękne brązowe oczy, które w świetle zmieniały kolor na ciemną zieleń, były ospałe i smutne. Wciąż wyglądała pięknie, jak zawsze tylko tym razem bez tych iskierek szczęścia i uśmiechu wymalowanego na całej twarzy.

- Przepraszam- Wyszeptała smutno w moim kierunku. Patrzyła w dół. Nic nie odpowiedziałem.
Moje oczy zalały się łzami. Przeczesałem palcami swoje roztrzepane włosy.
- Przepraszam że przeze mnie prawie ją straciliśmy. Zrozumiem jeżeli nie chcesz już byś ze mną- Wydukała po czym od razu zasłoniła twarz rękoma
***Kelsey PO'V***
Szzzzzzz- Czułam jego ciepły oddech na moim karku kiedy objął mnie ramionami
- Nigdy Cię nie zostawię kochanie- Jego słowa sprawiły że coraz to więcej łez zaczęło spływać po mojej twarzy.

- Nie zasługuje na ciebie- Wyszeptałam. Chłopak spojrzał mi prosto w oczy jakby chciał z nich coś wyczytać. Przeniosłam swój wzrok na róg mojej koszuli szpitalnej nie mogąc dłużej znieść kontaktu wzrokowego.

- Kelsey, spójrz na mnie- Złapał mój podbródek w palce i musnął moje usta. Spojrzałam w jego oczy ze smutkiem. Jego wielkie karmelowe oczy sprawiały że miękłam.

- Nie mogę- Szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. Czułam jak moje serce przyśpiesza.

- Wiesz że tylko ciebie kocham. To co zrobiłaś było głupie zgadzam się z tobą ale nie mógłbym cię opuścić. Kocham Cię i ją skarbie i  nigdy ale to przenigdy was nie zostawię.

- Nienawidzisz mnie prawda?- Mówiąc to starałam się powstrzymać łzy
-Nie chcę byś marnował swój czas siedząc tu ze mną.

- Posłuchaj Kels, po prostu zapomnijmy na razie o tym. 
- Kocham Was ponad wszystko. Zawsze będę tutaj dla was- Pocałował moje czoło.

***
Tydzień później. Byłam już w domu. Stanęłam przed oknem patrząc na dzisiejszą pogodę. Było zimno i deszczowo. Justin podszedł do mnie owijając ręce wokół mojej tali.
Przyciągnął mnie plecami do swojej klatki piersiowej. Złożył parę muśnięć na mojej szyi  dzięki czemu poczułam się o wiele lepiej.

- Czujesz się lepiej? Kochanie- Wyszeptał mi do ucha.

- Teraz tak. Dlatego że obie czujemy twoją troskę. I pewnie w jakimś stopniu dlatego że jestem w twoich ramionach- Zachichotałam, Kiedy obróciłam się wplątując palce w jego idealnie ułożone włosy. Dzięki niemu czułam się bezpiecznie jak nigdy dotąd.

- Jesteś strasznie seksowna- Wymruczał. Skłamał. Czuje to. Teraz kiedy przybyło mi parę kilogramów i mam już dość duży brzuch czuje się troszeczkę nieatrakcyjna. Cieszę się że nosze w sobie dziecko ale mój wygląd teraz mnie przeraża. Moje nogi są trochę grubsze moje piersi większe a mój tyłek wielki. 

- Kłamiesz- Wyszeptałam czując że się załamuje. Cholera nienawidzę tych cholernych humorów ciążowych. Cały czas płakałam. Byłam bardziej wrażliwa niż dotychczas. To jest chore.

- Dlaczego miałbym kłamać? Skoro to co mówię jest prawdą?- Zapytał patrząc na mnie ze zdziwieniem.

-  Może dlatego że przytyłam i jestem strasznie gruba.- Wydukałam

- Kelsey nie płacz- Wyszeptał gładząc mój polik.
- Nie jesteś gruba. Jesteś piękna, cudowna i chudziutka. Tak masz większy brzuch, ale nie zapominaj co w tym brzuszku jest. Po ciąży zobaczysz że wrócisz do dawnego wyglądu. Będziesz mogła się cieszyć figurą - Wyszeptał delikatnie całując moje usta. Oddałam pocałunek.

- Ubierz się ładnie. Za 2 godziny wychodzimy- Wyszeptał po czym składając ostatni pocałunek na mych wargach wyszedł z pokoju. 
Poszłam do łazienki UBRAŁAM SIĘ po czym nałożyłam lekki makijaż. Włosy jak zwykle rozpuściłam. Moje lekkie logi  wyglądały dziś cudownie  zrobiłam tylko przedziałek na środku głowy. Wzięłam torebkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Nałożyłam szpilki po czym zeszłam na dół. Czekał już na mnie JUSTIN( Bez okularów).  Spojrzałam na niego nie wiedząc o co chodzi. Wyglądał cudownie i pierwszy raz widziałam go w garniturze. Spojrzawszy na mój strój stwierdziłam że muszę się ja najszybciej przebrać. Kiedy chciałam obrócić się i iść z powrotem zatrzymał mnie Justin. Przyciągnął mnie do siebie. 

- Gdzie idziesz?- Zapytał

- Muszę się przebrać- Odpowiedziałam szybko.

- Dlaczego? ślicznie wyglądasz- Wyszeptał mi do ust.

- Mam na sobie sweter a ty garnitur. Justin daj mi się przebrać- Poprosiłam.

- Nie. Czujesz się w tym dobrze i nie zmieniaj tego. Wyglądasz ślicznie -Pocałował moje usta ciągnąc mnie w stronę drzwi. Szybko skierowaliśmy się do samochodu. Justin otworzył mi drzwi jak na Dżentelmena stanęło, później obszedł samochód siadając na miejsce kierowcy. Zapiął pas wkładając klucz do stacyjki.

- Justin? Gdzie są Chłopacy?- Zapytałam 

- Później się dowiesz . To jedna z moich niespodzianek- Odpowiedział uśmiechając się w moim kierunku. Odpaliwszy samochód ruszył przed siebie. 
Jechaliśmy dobre 15 minut. Droga minęła nam  na rozmawianiu o dziecku.Stwierdziliśmy że jutro pomyślimy nad imieniem. Zatrzymaliśmy przed Wielką i bardzo drogą restauracją. Justin otworzył mi drzwi po czym razem za rękę weszliśmy do środka.
Podeszliśmy do mężczyzny.

- Cześć Bieber- Powiedział chłopak witając się po męsku z moim chłopakiem.

 - Miło Cię widzieć Joe. To moja dziewczyna Kelsey. - Zapoznał nas ze sobą na co delikatnie się uśmiechnęłam. 

- Spodziewacie się Dzieciaka?- Zapytał patrząc na mój dość dużych rozmiarów brzuszek na co Justin przytaknął.

- Tak. Dziewczynki- Odpowiedział dumie po czym zachichotał całując moją skroń.

- No to gratuluje. Mieliście zamówienie na stolik?- Zapytał uśmiechając się ciepło.

- Jasne.  Mieliśmy ten stolik na środku. - Odpowiedział Justin. Chwile później Joe odprowadził nas do stolika podając nam karty dań.

- Ja poproszę kurczaka z ryżem i do tego wodę- Powiedziałam uśmiechając się.

-  Dla mnie Lasagne i też woda.

Chłopak odszedł z naszymi zamówieniami.

- Tutaj jest strasznie drogo Justin- Wyszeptałam oglądając się i patrząc na ludzi, którzy w tej chwili spożywali swoje jedzenie.

- Kochanie. Dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Z resztą stać nas na takie jedzenie.- Odpowiedział całując moją rękę.

- Jaką okazje?- Zapytałam przerażona że o czymś zapomniałam.

- Dowiesz się w swoim czasie- Odpowiedział Uśmiechając się cwaniacko.


**
Kiedy już zjedliśmy. Justin wstał niepewnie z krzesła. Był podenerwowany.

- Proszę o Ciszę!- Krzyknął na całą salę. Wszyscy ludzie spojrzeli się na nas na co niespokojnie poprawiłam się na krześle.

- Justin co ty wyprawiasz?- Krzyknęłam szepcząc. Chłopak  uśmiechnął się w moim kierunku delikatnie.

-  Kelsey wiesz że patrzę tylko na ciebie. Na Ciebie i twoje całuśne usta, piękne duże oczy i wspaniały uśmiech. Przeszliśmy razem tak dużo, jesteśmy dużo mocniejsi niż wcześniej. Z każdą minutą i dniem moja miłość do ciebie rośnie, nic na tej planecie a nawet Beyonce, nie sprawi że cię opuszczę. Jesteś moim całym życiem. Niedługo zostaniemy rodzicami i nasz związek przeniesie się na bardziej poważny etap. Chce żebyś wiedziała że ty i w przyszłości nasze dzieci jesteście i będziecie dla mnie najważniejsze. Z tego powodu również chciałbym zapytać Cię czy..- Zatrzymał się na chwile po czym klęknął przede mną na jednym kolanie. Moje oczy się zaszkliły.
- Czy wyjdziesz za mnie i uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie?- Zapytał otwierając małe pudełeczko w którym znajdował się piękny PIERŚCIONEK.  Stałam z szeroko otworzonymi oczami.

- Tak. Oczywiście że tak.- Wydukałam szlochając.
Justin założył na mój palec pierścionek po czym wstał. Wtuliłam się w niego płacząc. Chłopak wpił się w moje usta co odwzajemniłam. Ludzie w okół klaskali.

- Tak bardzo Cię kocham- Wyszeptał Justin do mojego ucha. Spoglądnął głęboko w moje oczy. Cmoknęłam jego usta odszeptując.

- Też Cię kocham- Poczułam jak mocniej mnie obejmuje, kiedy ułożyłam swoje ręce  na jego szyi, a nasze usta się spotkały w namiętnym pocałunku. To jest bez wątpienia najlepszy dzień na świecie.

__________________________________________________________________________________
________________________________________________
HEJJ!
Długo nie dodawałam rozdziału wiem, ale mam nadzieje że ten wam się podoba. Jeżeli chodzi o Garnitur to bardziej chodzi mi o to że miał marynarkę koszule i rurki z luźnym krokiem. i supry.
KOMENTUJCIE PROSZE! 
Kiedyś wasze komentarze dodawały mi motywacji do pisania tego bloga. A Teraz?
Rzadko kiedy ktoś komentuje już nie wspomnę o tym że z  anonima jedna osoba daje 5 komentarzy..
Do następnego! Nie jestem w stanie przewidzieć kiedy będzie nowy rozdział :) Możliwe że za tydzień :)





piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział CZTERDZIESTY TRZECI PART II

_______ PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM!________
-Nie! Nie mogę wybierać! Nie dam rady! Nie umiem!-  Płakałem szarpiąc się za włosy. Emocje we mnie buzowały.


- Przykro mi. Jest możliwość że moglibyśmy uratować i matkę i dziecko ale jest to bardzo ryzykowne.

- Nie mogę wybierać między nimi doktorze. Kelsey tak się cieszyła że jest w ciąży nie mogę jej zawieść.. znowu- Wyszeptałem kręcąc głową.

- Rozumiem. Dopilnuje by lekarze zrobili wszystko co w ich mocy by uratować je obie ale nic nie obiecuje. To bardzo trudny zabieg do zrobienia, ale proszę mieć nadzieje- Powiedział po czym wszedł z powrotem do sali. Nie wiedziałem nawet kiedy, wszystko działo się tak szybko. Obróciłem się w stronę Lauren  łapiąc ją za szyje i przygwożdżając do ściany.

- To wszystko przez Ciebie! Ty je otrułaś! Ty głupia suko!- Krzyknąłem płacząc. Dziewczyna szlochała próbując zaczerpnąć powietrza.

- Ja nie chciałam- Wysapała.

- Gówno prawda!  Zabije Cię dziwko jeżeli coś im się stanie! A kiedy upewnię się że gnijesz w piekle to zabije wszystkich których kochasz! Całą twoją rodzinę he i wiesz kogo jeszcze?!  Jessiego! Ten kutas zginie powolną śmiercią PRZEZ CIEBIE!- Wykrzyczałem jej ale wtedy zostałem odciągnięty przez Ryana i Bruca.

- Justin puść ją. Nie wiesz co robisz, nie chcesz jej zranić. Puść jej gardło- Przekonywał mnie Ryan. Bruce starał się odciągnąć mnie od tej suki. W końcu ją puściłem. 


- Macie rację. Teraz nie mam czasu na poderżnięcie jej gardła. Są ważniejsze rzeczy niż zabicie tej suki.- Uśmiechnąłem się cwaniacko. po czym odwracając się podszedłem drzwi i spojrzałem przez szybę patrząc jak lekarze biegają w okół łóżka Kelsey. Łzy spłynęły mi po polikach. Poczułem klepanie po ramieniu. Odwróciłem sie i zobaczyłem Netana. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem też miał łzy w oczach ale starał się je powstrzymać.

- Nie mogę wybrać.. Nie moge- Wydukałem szarpiąc za końcówki moich włosów.

- Stary.. Rozumiem

- Nie nie rozumiesz! Chcę być z Kels do końca życia chce stworzyć z nią rodzinę ale jak teraz wybiore ją i stracimy dziecko ona się załamie.. Nie pozbiera się. Boje się.. po prostu  Boje się że ją stracę- Zapłakałem odchodząc i siadając na ziemi.

Płakałem w kącie ciągnąc za końcówki moich włosów. Muszę wierzyć że wszystko będzie dobrze. Bóg wie że one są dla mnie najważniejsze, że to dla nich się zmieniłem.
Mijała godzina za godziną a ja siedziałem płacząc. Wszyscy czekali ze mną nawet Lauren przez którą to całe piekło wybuchło.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. 
''
-Złap mnie- Krzyczała chichocząc radośnie 


- Nie dam rady! Musisz zwolnić- Zaśmiałem się biegnąc wzdłuż polany. Byłem już bardzo blisko niej. Złapałem ją w pasie przyciągając do siebie. Wpiłem się łapczywie w jej usta.

- Już myślałam że tego nie zrobisz- Odpowiedziała zdyszana mierzwiąc moje włosy.

- Dlaczego miałbym tego nie robić skoro jesteś moja- Wyszeptałem wkładając ręce pod jej top.

- Nie przy dzieciach- Zaśmiała się uśmiechając się przy tym znacząco. 


- Tatusiu! Tatusiu Drake i Jake mi dokuciają- Wysepleniła płacząc panicznie. Wziąłem ją na ręce tuląc do swojego torsu. 

- Drake! Jake! Przestańcie dokuczać siostrze!- Krzyknąłem w stronę chłopców, którzy biegali za sobą rzucając się nawzajem piłką.

-Tatusiu?Zapytała nie pewnie zgarniając niesforne kosmyki włosów na plecy.


-Słucham Cię?

- Chce mieć siostle- Wysepleniła patrząc na mnie swoim pełnym nadziei wzrokiem. Spojrzałem w stronę zakłopotanej Kelsey, która stała obok nas zupełnie nie wiedząc co ma zrobić.

- Kochanie pamiętasz jak mówiłem ci o zajączku który przyniósł Ciebie i braci?- Zapytałem zaczynając niepewnie. 

Mała przytaknęła delikatnie swoją małą główką.

- Wiesz kiedy przyniósł Ciebie powiedział nam że już więcej dzieci nie może przynieść

- Dlaciego?- Zauważyłem na jej twarzy smutek. Moje serce się krajało ale nie mogłem powiedzieć jej że mamusia jest bezpłodna i że ona i jej rodzeństwo było w domu dziecka. Nie mogłem również powiedzieć jej o tym że nie możemy wziąć jeszcze jednego dziecka bo nie chcemy by kolejne dziecko było narażane na niebezpieczeństwo jakie wiąże się z moim gangiem.

- Ponieważ kiedy przyniósł Ciebie i powiedział że nie przyniesie więcej dzieci chodziło mu o to że nie ma już tak bardzo słodkich dzieci jak wy.- zaśmiałem sie gilgocząc ją na co zaczęła się niekontrolowanie śmiać.

W jednym momencie wszystko zniknęło widziałem ciemność przez którą szedłem z Kelsey za rękę. Nagle stanęliśmy a przed nami znajdowała się jedna wielka dziura w której było pełno naszych dzieci.

- Proszę Pana! Panie Bieber- Usłyszałem głos po czym szybko otworzyłem oczy. 

Zauważyłem doktora który stał nade mną. Wstałem szybko stając na przeciw lekarza.

- Bardzo przepraszam.. Nie powinienem był tutaj zasypiać- Wytłumaczyłem się szybko.

- Jest dobrze nic nie szkodzi. Mam dla pana wieści.- Oznajmił na co od razu się otrząsnąłem.
- A więc sprawa pani Jones była poważna. Baliśmy się że stracimy je obie ale daliśmy radę. I dziecko i panna Jones żyją. Myślę że nie zostanie żadnych komplikacji na ciele dziewczyny. Na razie Kelsey śpi i myślę że obudzi się dopiero jutro rano. 

- O boże ! Dziękuje!- Powiedziałem przytulając doktora. Facet zaśmiał się na co się do niego przyłączyłem.

- Jednakże wskazane będzie żeby Kelsey dużo odpoczywała. Musi przez najbliższy tydzień leżeć cały czas w łóżku i żeby odpoczywać. Chciałbym też powiadomić Ciebie że ciąża jest zagrożona. Nie jest to bardzo niebezpieczne po prostu w tym wypadku wskazane jest by bardziej o siebie dbała.- Kamień spadł mi z serca kiedy dowiedziałem się że wszystko dobrze.

- Ulegną zmianie także nasze wizyty. Prosze o pojawianie się u mnie w gabinecie co  2 tygodnie.- Poinformował mnie po czym odszedł.
Mój wyraz twarzy zmienił się z zaniepokojonego na weselszy.

Zauważyłem że wszyscy śpią. Podszedłem do Netana i zacząłem go budzić.

- Hmm?- Zapytałam dopiero co otwierając oczy.

- Obie żyją! Kelsey i mała! Żyją- Krzyknąłem radośnie na co wszyscy się pobudzili. 

- Stary! Musisz się tak drzeć?- Sapnął Jake. Na co wszyscy spojrzeli na mnie.

- Kelsey żyje ! Obie żyją!- Krzyknąłem ponowie uśmiechając się. Wszyscy uśmiechnęli się na tę wieźć ale kiedy mój wzrok padł na Lauren zobaczyłem że jej szyja jest lekko różowa i  widziałem że płacze. Bała się. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Bała się strasznie. Bała się mnie. 
Podszedłem  do niej na co wzdrygnęła. Usiadłem na ziemi obok dziewczyny patrząc się na nią.

- Przepraszam- Wyszeptałem jej do ucha przytulając się do jej boku. Myślałem że mnie odepchnie ale ona wpadła w historyczny płacz. 


- Kocham Cię Jay- Wydukała. 

- Ja Ciebie też Lauren- Odpowiedziałem po chwili. Dziewczyna spojrzała na mnie smutno, otworzyła usta i chciała coś powiedzieć ale szybko zamknęła je ocierając swoje łzy.

Wstałem  po czym powoli wszedłem do sali. Kelsey spała spokojnie. Usiadłem koło niej łapiąc jej rękę w swoją. 
Ona jest dla mnie wszystkim. Wszystkim czego sobie mógłbym zapragnąć. Jest moją kochanką, matką mojego dziecka i  dziewczyną. Kocham ją bardziej niż kogokolwiek. Pomimo tego w jakich okolicznościach się poznaliśmy i jak wyglądał nasz związek z początku to kocham ją pomimo wszystko. Moje uczucia się nigdy nie zmienią.
_________________________________________________________________________________
HEEJ
Więc macie rozdział:) Mam nadzieje że się podobał. Widzę że wcale nie chcecie komentować więc jedyne co wam powiem to to że albo usuwam to opowiadanie albo pisze dalej. 
Postarajcie się chociaż dobić 15 komentarzy! KIEDYŚ dawaliście nawet 40 KOMENTARZY A TERAZ? Maks 10 i koniec..


środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział CZTERDZIESTY DRUGI PART II

Obudziłam się rano sama w łóżku. Nie czułam się dobrze ale pomimo mojego samopoczucia zaprosiłam dzisiaj na taki '' Babski dzień'' LIly Lauren i Becky. Miał także przyjść Douglas ale nie dostał wolnego w pracy. Wstałam z łóżka od razu wędrując do łazienki nie czułam się nawet na tyle silna by stać pod prysznicem i schylać się co chwile żeby się umyć więc stwierdziłam że umycie twarzy  i rąk mi wystarczy. UBRAŁAM się dosyć luźno. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam sobie rzęsy po czym opuściłam łazienkę i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie naleśniki z czekoladą i owocami i zabrałam się za jedzenie, jednak nie dane było mi zjeść bo poczułam mdłości. Pobiegłam do toalety klękając prze sedesem. Zwróciłam całe śniadanie. Kiedy już opróżniłam żołądek wstałam powoli i umyłam zęby. Wzięłam koc z sypialni po czym skierowałam się na kanapę do salonu. Położyłam się delikatnie i przykryłam miękkim materiałem. Głaskałam brzuch mając nadzieje że już przestane czuć ten okropny ból w podbrzuszu.  Usłyszałam dzwonek do drzwi a po chwili do środka weszła Lauren.
- Hej skarbie słabo wyglądasz co się dzieje- Zapytała kiedy spostrzegła moją bladą twarz.

- Źle się czuje ale pewnie zaraz mi przejdzie. Mogłabyś podać mi te tabletki co leżą na szafie?- Zapytałam na co dziewczyna przytaknęła i wzięła do ręki pudełko.

- Ile wyjąć?

- Sześć- Powiedziałam

- Na pewno? Myślę że one są mocne Kelsey..

- To są witaminy po prostu musiałam włożyć je do innej buteleczki bo poprzednia mi pękła- Skłamałam. Przecież musiałam coś wymyślić gdyby nie to kłamstwo to wątpię dała by mi te tabletki. Dziewczyna niepewnie podała mi tabletki po czym  sięgnęła po butelkę wody i nalała ją do szklanki.
Łyknęłam wszystkie tabletki za jednym razem po czym usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi.
 Wstałam z kanapy idąc w kierunku drzwi. Otworzyłam je od razu witając sie z dziewczynami.

- Coś się stało? Jesteś strasznie blada- Zaniepokojona Lily podeszła do mnie dotykając ręką mojego czoła.

- Nic mi nie jest to pewnie jakaś grypa czy coś- Stwierdziłam choć nie byłam tego taka pewna.

- Grypa? Kelsey nie pieprz, jest maj! Na dworze jest gorąco a ty drżysz z zimna!

- Dajcie spokój!- Podniosłam ton na co dziewczyny się zdziwiły.

- Okej słuchajcie idziemy do kuchni robić przekąski!- Pisnęła Lauren biegnąc ku kuchni.

Nie miałam na nic ochoty i wiedziałam że ten dzień nie może skończyć się dobrze.
 Minęła godzina rozmawiania kiedy poczułam się słabo. Wstałam idąc do dziewczyn które w kuchni robiły lasage. Weszłam do przedpokoju i nagle poczułam się cholernie źle. Opadłam na podłogę. A później nastała ciemność.

*****JUSTIN'S POV*****
 
Pojechałem rano z chłopakami do nowego domu. Siedzieliśmy tam do około godziny 12. Głównie sprawdzając czy wszystkie meble zostaną wniesione do domu. Gdy już chłopacy z firmy meblowej skończyli wnosić rzeczy zapłaciłem im po 20 dolarach za pomoc i pożegnałem się z nimi dziękując przy tym za przysługę. Kiedy już skończyliśmy ustawiać wszystko wzięliśmy się za pokój małej.
ściany były ciemno fioletowe, łóżeczko było białe. Znajdowały się także dwie szafy o ciemno brązowym kolorze na których są już poukładanie ubranka i na półkach obok książki i zabawki. W pokoju również były 2 fotele koloru fioletowego które głównie będą służyły dla mnie i Kelsey i Kanapa na której  będzie można położyć się gdyby mała nie mogła zasnąć . Na ziemi znajdowała się biała duża wykładzina która pokrywała podłogę w całym pokoju. 

- Cholera zmęczyłem się- Zaśmiał się Netan gdy skończył razem ze mną skręcać łóżko.

- Kelsey będzie na nas cholernie zła za to że przygotowaliśmy wszystko sami- Wymamrotałem drapiąc się po karku.

- Jest w ciąży wiecie dobrze że jak Kels by wybrała meble to spędzałaby przy budowie całe dni. Truła by nam tyłki o wszystko co źle byśmy postawili więc tak będzie najlepiej dla wszystkich- Zaśmiał się Bruce by wszyscy zaraz mogli wybuchnąć śmiechem.

- Więc jak nazwiecie tego szkraba?- Zmienił temat Jake

- Nie myśleliśmy nad tym jeszcze. Dzisiaj mamy usiąść wieczorem i pomyśleć. 

- Nadal nie moge uwierzyć że moja siostra będzie miała dziecko z tobą.

- Czas uwierzyć bo sądzę że niedługo zostaniemy rodziną i może później zostaniesz kolejnym wujkiem- Zaśmiałem się 

- Pieprzysz! Chcesz się jej oświadczyć?- Zapytał Netan praktycznie w tym samym czasie co reszta chłopaków na co przytaknąłem śmiejąc się pod nosem 


- Myślałem o tym. Mam pierścionek schowany w samochodzie  i Mam zarezerwowany stolik w The Foyer At Claridge's na jutro więc tak chce się jej oświadczyć.

- No ale zapomniałeś o najważniejszym- Pokręcił głową Net

- O czym?

- Wiesz skoro mój ojciec nie żyje to właśnie mnie powinieneś spytać się o jej rękę- Oznajmił na co otworzyłem szerzej oczy. Zapomniałem całkowicie o tym i chociaż w rzeczywistości to nie było tak ważne  to jednak ja czułem potrzebę by mieć zgodę od Netana.

- A Więc czy mógłbym prosić cię o rękę Kelsey?- Zapytałem  całkiem poważnie.

- Jeżeli obiecujesz traktować ją dobrze. Nie ranić jej ani dziecka  to owszem możesz poprosić ją o rękę.- Chłopak ścisnął mnie w braterskim uścisku.


Już mieliśmy się zaśmiać kiedy zadzwonił mój telefon. 

- Tak kochanie?- Zapytałem odbierając
- Tutaj Lily. Kelsey zemdlała. Dziewczyny już zadzwoniły po karetkę, zabrali ją na noszach. Z jej macicy wydobywała się krew.. Ja nie wiedziałam co robić.- Zaszlochała. Na co zacząłem sie trząść.

- Jedźcie do tego szpitala zaraz tam będziemy- Wybełkotałem po czym rozłączyłem się i zacząłem rozglądać.

- Kelsey jest w szpitalu  zemdlała coś jest chyba nie tam z dzieckiem- Zaszlochałem biegnąc szybko do samochodu. Chłopacy powsiadali do wozów po czym pojechaliśmy do szpitala.
 Wbiegłem do środka  kierując się wewnątrz korytarza.

- Prosze Pana! Do kogo pan przyszedł?- Zapytała pielęgniarka zatrzymując mnie

- Moja narzeczona jest w ciąży. Kelsey Jones przywieziono ją tutaj przed chwilą- Powiedziałem na jednym w dechu

- Jest na  Końcu korytarza sala numer 20.
 Dziewczyny siedziały prze salą i płakały.

- Ja nie wiedziałam! Ja nie chciałam! Wybacz mi Justin! Ja nie chciałam- Płakała panicznie Lauren  wtulając się w mój tors.

- Ciii. Spokojnie powiedz mi co się stało. Czego nie chciałaś?- Starałem się ją uspokoić biorąc jej twarz w moje dłonie. Sam miałem łzy w oczach i trzęsłem się ale cholernie przerażała mnie ta dziewczyna.

- Ona od samego rana jak przyszłam pierwsza była strasznie blada. Powiedziała żebym jej podała tabletki które leżały na szafce w salonie. Powiedziała że mam dać jej sześć podejrzewałam że są silne ale ona powiedziała że to tylko witaminy i że musiała je przełożyć do innego pudełka. Byłam taka głupia że jej uwierzyłam. Nie chciałam Justin wybacz mi proszę.. Nie chciałam ich skrzywdzić!- Zapłakała. Nie wiedziałem czy mam ją odepchnąć czy pocieszyć. Nie miałem nawet czasu na rozmyślanie nad tym bo z sali wyszedł lekarz.


- Czy Pan jest narzeczonym i ojcem dziecka?- Zapytał na co skinąłem.

- Sprawa jest gorsza niż myślałem. Musi pan wybierać między córką a narzeczoną. - Powiedział na co zacząłem płakać.
 To najgorszy moment w moim życiu wybierać między dwoma najważniejszymi kobietami.
_______________________________________________________________________
Jestem!:)
Rozdział jest nudny. Nie planowałam w ogóle takiego zwrotu akcji i takiej katastrofy więc z góry przepraszam.  Wybaczcie mi za tak rzadkie dodawanie rozdziałów ale nie mam na razie czasu. Przepraszam was za wszystko. Jak będę miała pomysł na kolejny rozdział to go szybko napisze i dodam.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


niedziela, 23 marca 2014

Rozdział CZTERDZIESTY PIERWSZY PART ll


 Minęły 2 miesiące od kiedy dałam Justinowi drugą szanse. Wszystko układa się przepięknie, jak w bajce. Moja kruszynka już za 3 miesiące przyjdzie na świat. Wraz z Justinem bardzo się cieszymy. Planujemy nawet zamieszkać razem.  Dla bezpieczeństwa kupimy jedną wielką wille w której zamieszkają oba gangi. Netana i Justina. Co do Douglasa, to nadal się przyjaźnimy. Między nami nie doszło do jakiegokolwiek zbliżenia przez te dwa miesiące. Z tego co wiem to Dougli znalazł sobie kogoś, jeszcze jej nie poznałam ale myśle że to coś poważnego bo chłopak nawija o niej przez całe dnie.  Między mną a Netanem i chłopakami jest bardzo dobrze. Lily i Lauren odwiedzają mnie w każdej wolnej chwili, starają się być ze mną na bieżąco. Czasem  wychodzimy na zakupy albo na spacer ale nie za często ponieważ lekarz nie kazał mi się przemęczać. Dzisiaj jak zwykle obudziłam się wtulona w Jay'a. Z Justinem nadal odbudowujemy nasz związek. Chodzimy na randki, gdzie Justin pokazuje swoja romantyczną stronę. Na razie trzymam jeszcze chłopaka na dystans. O co chodzi?  chodzi o to ze na razie nie uprawiamy seksu ani nie dochodzi miedzy nami do niczego więcej niż całowania.

-Hej skarbie- z moich zamyśleń wyrwał mnie jego głos. Spojrzał na mnie całując mnie lekko w usta. Rękę położył na moim brzuchu delikatnie go  masując.

-Cześć księżniczko!-cmoknął mój brzuch na co sie uśmiechnęłam. To było takie słodkie.  Mała jeszcze sie nie urodziła a Justin już ma z nią bardzo dobry kontakt.

- Hej Justin- Wyszeptałam delikatnie rumieniąc się. Chłopak zachichotał cicho całując moje usta. Oddałam pocałunek  wplątując ręce w jego włosy. Chłopak zjechał pocałunkami na moją szyję gdy nagle poczułam uderzenie w brzuch. Jęknęłam dość głośno przez co Justin zerwał się ze mnie przyglądając się mi.

- Justin ona kopnęła- Wydusiłam cicho. Położyłam rękę chłopaka na moim brzuchu. Minęła chwila a dziewczynka znowu kopnęła, tym razem nieco mocniej.

-Cześć skarbie,  to ja twój tatuś. -Powiedział delikatnie  masując miejsce w które przed chwilą kopnęła. Uśmiechnęłam się kładąc swoją dłoń na rękę Justina. Chłopak spojrzał na mnie po czym pochylił się w moją stronę składając pocałunek na moich ustach.

- Nie mogę się już doczekać wiesz? Kocham Cię mała- Wyszeptał z łobuzerskim uśmiechem skradając mi następnego buziaka.

- Ja Też Kochanie. Co robimy dzisiaj?

- Myślę że możemy zacząć wybierać imię dla tej słodkiej dziewczynki i pojechać zobaczyć dom.- Odpowiedział

- Zaraz.. Jaki dom? Przecież jeszcze nie planowaliśmy tego na sto procent- Wydusiłam oburzona. Dom mieliśmy kupić krótko przed narodzinami a nie 3 miesiące przed..

- Kochanie.. Zostało mało czasu do porodu a musimy zrobić cały dom. Potrzebujemy mebli i tych podobnych rzeczy. Zanim wszystko zrobimy to nawet się nie obejrzysz a zostanie tydzień do porodu. Skarbie musimy zrobić jej pokój to też nam trochę zajmie.- Wytłumaczył.

- Okej ale chcę jechać zobaczyć tę villę. Przy okazji pojedziemy po obiad

- Więc wstawaj i idź się ubierz a ja zejdę zrobić śniadanie- Pocałował mnie w głowę po czym wyszedł z pokoju i skierował się na dół.
Wygrzebałam się z łóżka i wstając na proste nogi podreptałam do łazienki w której wzięłam szybki prysznic i UBRAŁAM SIĘ . Gdy już byłam gotowa zeszłam do kuchni. Wszyscy właśnie zasiadali do stołu, przywitałam się ze wszystkimi po czym usiadłam i zaczęłam jeść jajecznicę.

- Więc jak dziecko?- Zapytała Becky. Ostatnio jest u nas częstym gościem. Shane i Becky zbliżyli się  do siebie i to bardzo.

- Dobrze. Dzisiaj kopnęła pierwszy raz- Oznajmiłam chichocząc na co wszyscy się uśmiechnęli.

- Jak ją nazwiecie?-  Spojrzał na mnie Netan. Netan także się zmienił, jego stosunek do mnie i małej jest bardzo miły.

- Dzisiaj chcemy nad tym pomyśleć- Odpowiedział Justin

- Chce by miała wyjątkowe imię- Dodałam wstając po czym wkładając brudny talerz do zmywarki.

- Dzisiaj będziemy zamawiać już meble i jak przyjedziecie to wtedy zamówicie do waszych pokoi.

- Gotowa kochanie?- Zapytał Jay na co przytaknęłam. Chłopak pomógł mi wstać po czym pożegnaliśmy się z resztą i wyszliśmy z domu.  Jechaliśmy w ciszy czasem tylko zamienialiśmy między sobą jakieś słowa. Byłam cholernie zniecierpliwiona, chciałam już zobaczyć nasz nowy dom. Chciałam wiedzieć jak będziemy mieszkać. Dojazd na miejsce zajął nam około 30 minut. Gdy w końcu stanęliśmy na miejscu wyszłam z samochodu i spojrzałam prze siebie.

Po prawej stronie było pięć wielkich garaży samochodowych, a na wprost mnie był ogromny dom:
Spojrzałam z niedowierzaniem. On był cudowny! Cholera Boski! Na myśl że to właśnie tutaj wychowa się nasza córka łzy stanęły mi w oczach. Poczułam jak do moich pleców przytula się Jay.
Odwróciłam się do chłopaka wtulając się w jego tors.

- Jest cudowny- Wyszeptałam

- Cieszę się że podoba ci się Dom. W końcu zamieszkamy tutaj razem- Potarł rękoma mój brzuch. Delikatnie pocałował moje usta po czym złapał mnie za rękę i poprowadził do środka.
 W środku było pełno wielkich pokoi. Z Justinem stwierdziliśmy że chcemy mieszkać na dole tak jakby w piwnicy ale nie do końca. Były tam trzy wielkie pokoje, dość duża łazienka i kuchnia z jadalnią.  W jednym z pokoi  byśmy zrobili sypialnię w drugiej byśmy zrobili pokój dla małej a w trzecim salon. Zejście na dół wyglądało tak:
- W sumie wystarczy nam. To wygląda jak drugie małe mieszkanko- Stwierdziłam
- Trzeba będzie na początek łóżeczko dla małej włożyć do nas do sypialni.

- Co? Przecież robimy jej pokój tam powinna spać. Skarbie nie będziemy mogli się kochać- Zrobił smutną minę na co zachichotałam

- Justin myślę że lepiej byłoby żeby przez pierwsze dwa czy trzy miesiące spała z nami w pokoju. Nie znam się na dzieciach tak bardzo jak powinnam ale noworodki płaczą i wiesz trzeba do nich w nocy wstawać. Będę musiała ją karmić i zmieniać jej pieluchę więc lepiej by było gdybym była na miejscu.

- Dobrze przy okazji dobrze ze mi przypomniałaś za tydzień chce byśmy pojechali do mojej rodziny. Wiesz poprosiłbym mamę żeby zrobiła takie spotkanie rodzinne bo chcę by wszyscy wiedzieli że spodziewamy się dziecka.

- Oczywiście, byśmy mogli tam pokupować ubranka hm?- Zapytałam na co Justin się uśmiechnął znacząco

- I seksowną Bieliznę- Wymruczał zanim wpił się w moje usta.
________________________________________________________________________________
HEJJJ!

Macie kolejny rozdział :)  Nudnyyy trochę  pewnie ale nie miałam pomysłu na niego. Jeżeli chcecie następny rozdział To MA TUTAJ BYĆ 15 KOMENTARZY! Do zobaczenia ;*